Strona:PL Maria Jadwiga Reutt - Królewna.djvu/150

Ta strona została uwierzytelniona.

— Więc tak koniecznie mamy się rozstać — rzekła panna Wanda, przyciągając dziewczynkę do siebie. — Zmuszacie mnie stanowczo?
— Bo ciebie, ciociu, kochamy — mówiła Bronka, całując jej ręce. — Zmieniły się teraz role — dodała wesoło. — Był czas, kiedy Bronka cicho siedziała i słuchać musiała, teraz zaś ona jest powagą nielada. Uczennica trzeciego kursu seminarjum nauczycielskiego we Lwowie, to nie byle kto.
W tej chwili zadzwonił ktoś do przedpokoju.
— Zapewne szanowna moja koleżanka, przyszła chluba ogrodnictwa polskiego! — wołała Bronka, biegnąc otworzyć drzwi.
— Aa! Boże! co za radość — wołała z przedpokoju poważna osoba, i jak dawna mała Bronka już wisi u szyi doktora Kępy.
— Bronko! Zlituj się, dziewczyno! przecie żyć chcę — woła, wydobywając się z jej uścisków, Kępa.
Zaczęły się uściski i powitania i pytania bez końca.
List Stoińskiego dognał doktora w Londynie; dowiedziawszy się z niego o chorobie panny Wandy, przerwał swą wędrówkę, rzucił wszystko i przyjechał do Lwowa.
Nigdy może przyjazd jego nie był tak pożytecznym i potrzebnym Bronce jak w obecnej chwili. Kępa znał wszystkie sprawy, był od śmierci pana Karola opiekunem Bronki i jako doktór głos miał decydujący.