— O co nie, to nie — śmiała się Jana, — moja oliwkowa cera ani rusz nie nadaje się do krakowskiego stroju, więc już stanowczo panną młodą być nie mogę.
Janek pokłonił się w stronę Bronki.
— Czy mogę przysłać swaty? — pytał.
Ale i tu dostał kosza.
— Ha, jeśli tak — to już się nie ożenię. Witek, ty będziesz panem młodym.
— A Zosia Telatycka — mówiła Jana — panną młodą. Doskonale!
— A my pójdziemy w drużby, panno Bronisławo, założę się, że pani tańczy krakowiaka.
— Tańczę — odpowiedziała — ale druchną nie będę, bo na wesele nie pojadę.
— O, na to nie pozwolimy! — zawołali wszyscy. — Tu musi być jedność. Pojedzie z nami pani i basta.
— I druchna będzie tam „parle franse“ wykładała — rozśmiał się Witek.
— Właśnie, że na weselu nie można „parle franse“ wykładać, więc należy zostać w domu — odpowiedziała szczerze.
— Co? to my miałybyśmy zostać w Olejowej! — zawołała Ola. — Nigdy w życiu. A jak my pojedziemy, to co pani będzie robiła?
Wejście pani Asłanowiczowej przerwało na chwilę rozmowę. Jana zaraz jej opowiedziała o projektowanej zabawie i odrazu uzyskała zgodę. Pani domu, młoda jeszcze i wesoła, lubiła sama
Strona:PL Maria Jadwiga Reutt - Królewna.djvu/158
Ta strona została uwierzytelniona.