— Gdybym była malarzem, malowałabym cię codziennie. Oczy masz jak gwiazdy, usta jak listek róży.
— Ach! cóżby to było za umęczenie dla mnie — rozśmiała się Bronka — takie codzienne pozowanie. Dobrze, że nie masz talentu.
— Ale oczy mam za to — wołała Jana — i widzę twą piękność.
— Cicho, cicho, dość już tego — śmiała się Bronka — bo naprawdę będę myślała, żem taka piękna.
— Niby ty sama tego nie widzisz — mówiła Jana — choć naprawdę takie nieraz robisz wrażenie, jakbyś o tem nie wiedziała; wczoraj Surma mówił, że panna Bronia tem taka śliczna, że o swej urodzie nic a nic nie myśli.
— No, a ty niedobra, widzisz — odcięła się Bronka, odwracając głowę, by Jana nie dojrzała jej rumieńca — chcesz popsuć tę urodę, odkrywając ją przed memi oczyma. Rzućmy lepiej na nią zasłonę.
Tak, Surma miał słuszność. Bronka nie myślała o swej piękności i przez to była piękniejsza. Zręczna, pełna wdzięku jej postać zwracała uwagę wszystkich, prześliczna cera, oczy jak gwiazdy i regularne rysy tworzyły całość piękną i harmonijną. Największą jednak jej ozdobą był wyraz głębokich czarnych oczu.
Malowała się w nich dusza jasna i prawa i umysł rozwinięty. Nie było w nich zato ani szczypty kokieterji pustej, tak niestety często spo-
Strona:PL Maria Jadwiga Reutt - Królewna.djvu/160
Ta strona została uwierzytelniona.