Strona:PL Maria Jadwiga Reutt - Królewna.djvu/164

Ta strona została uwierzytelniona.

się nowe wdzięczne pola dla naszej pracy. Zewsząd słyszę wołania: Małopolska uboga, kraj biedy i nędzy, a mnie się widzi, że tak nie jest, tylko my patrzeć jasno nie umiemy, nie chcemy sięgnąć ręką po bogactwa, które nam dała natura.
— Janek dosiadł dziś swego konika — zażartował Witek.
— Naturalnie — odparł tamten niezrażony wcale — i jeździć na nim będę wciąż, bo wszędzie i zawsze chciałbym wykazać, że tak źle nie jest, jak sobie wyobrażamy; kraj nasz, w tej chwili mówię o tej części, w której się znajdujemy, to jest o Galicji, bogaty jest jak mało który; gdy błądzę po naszych lasach, to mi się serce raduje na widok tych drzew tak wspaniałych, tylko chciałbym być siewcą i nowe przestrzenie zasiewać, by rosły dla przyszłości; gdy płynę po Czeremoszu, lub innej rzece, to znowu chciałbym mieć moc w ręku, by ujarzmić ten żywioł i zapomocą jego wprawiać w ruch przemysł...
— Tak, mieć moc, to sęk — rzekł pan Asłanowicz — tylko że my tej mocy nie mamy.
— Mamy, mamy ją, panie szanowny, tylko znowu boimy się nowych dróg. Oglądamy się na państwo, na Wiedeń, miasto samym wznosić i budować swój gmach. W bankach jeśli nie krajowych, to zagranicznych leżą uwięzione pieniądze polskie. Za te grosze nasze Niemcy, Prusacy i Anglicy budują fabryki, tworzą nowy przemysł, podwajają swój majątek narodowy, a my szczęśliwi jesteśmy, mając — pięć procent.