Strona:PL Maria Jadwiga Reutt - Królewna.djvu/169

Ta strona została uwierzytelniona.

— I te sikorki tak nas tu trzymają, nie, tego już za wiele! — zawołał Witek. — Pójdę do nich i zapukam, by się śpieszyły.
Obeszło się jednak bez pukania, bo w tejże właśnie chwili otwarły się drzwi od pokoi panieńskich, i ukazała się panna młoda w gronie druchen, a za niemi pani starościna.
Nowy zawód: panny zawinięte w płaszcze i chusteczki od kurzu i słońca.
— O co nie, to nie, tak wesele krakowskie nie jedzie! — wołał Surma. — Żadnych chust i pokrywadeł nie ma. Dzień śliczny, ciepły, kurzu ani odrobinki. Prosimy zrzucić te obsłonki.
Było trochę ceregieli, wkońcu wszystkie jakby na umówiony znak zrzuciły lekkie okrycia i ukazały się w ślicznych krakowskich strojach.
Wszystkie krakowianki były ładne, panna młoda wdzięczna i miła. Najpiękniejszą jednak była Bronka i oczy wszystkich zwróciły się w jej stronę.
— Boże, jaka piękna ta panna! — zawołała któraś z dziewcząt służebnych.
Bronka spłonęła gorącym rumieńcem.
A Surma, zamiatając ziemię u nóg dziewczyny swą czapeczką z pawiem piórem, wołał:
— Królewna, moja druchna! Z taką tylko żyć i krakowiaka wywijać!
A już muzykanci uderzyli w bębenki, zabrzęczały dzwonki u krakowskich chomąt, i starosta zawołał: