— Jana pani szuka — rzekł — i panna młoda ogląda się za swą druchną.
Bronka spojrzała na niego z wdzięcznością.
— Jaki pan dobry — rzekła, idąc z nim do dalszych pokoi, gdzie mieli odnaleźć swoje kółko.
— Przeciwnie — odparł — jestem w tej chwili bardzo zły. Wie pani, jak ów z biblji, co to rozdarł lwa, tylko że zamiast lwa rozdarłbym ją, tę „lalę“, co to mojej druchnie zrobiła przykrość.
— Jak to dobrze, że pan nie jest owym mocarnym Samsonem — rozśmiała się Bronka — popsułoby nam to zabawę.
Spotkali się z Janą i Zosią, i Bronka odzyskała humor i wesołość.
Czuła, że podoba się ogólnie, i sprawiało jej to przyjemność. Pierwszy raz w życiu była na większej zabawie, nie w gronie koleżanek, ale wśród obcych ludzi, i cieszyło ją wszystko, bawiło, że jest otoczona i ogólnie uznana za najładniejszą.
A panien ładnych było sporo. Nusia należała do nich. Wysoka, doskonale zbudowana, miała śliczną cerę, ładne zęby i oczy. Urodę jej psuła jedynie zbytnia pewność siebie, granicząca z zarozumiałością, oraz złośliwość, malująca się w zaciśniętych ustach.
— Zupełnie słusznie mnie to spotkało — myślała Bronka, patrząc na chodzącą po salonie strojną pannę. — Byłam niemądra, zapominając, że jestem tylko ubogą nauczycielką, a ona bogatą jedynaczką.
Strona:PL Maria Jadwiga Reutt - Królewna.djvu/171
Ta strona została uwierzytelniona.