Strona:PL Maria Jadwiga Reutt - Królewna.djvu/177

Ta strona została uwierzytelniona.

— Ja panią bardzo, bardzo serdecznie i pokornie przepraszam za tak niestosowne odezwanie się mej kuzynki — rzekł Wiejski — proszę mi wierzyć, iż dotknęło ono mnie mocno.
— Wierzę panu — odrzekła Bronka — ale nie wiem, dlaczego pan mię przeprasza. Panna Palmirska, koleżanka moja, jeszcze w szkołach nie lubiła mnie. O tej dziecinnej niechęci zapomniałam i, widząc ją po raz pierwszy po kilku latach rozłąki, powitałam serdecznie jako dawną znajomą. Obraziłam ją tem widocznie. I może słuszną dostałam naukę. Za co jednak czerni pamięć mego ojca? Wszystko, co tu powiedziała, było nieprawdą. Ojciec mój był przemysłowcem z zawodu. Śmierć jego nagła mogła rzeczywiście przyprawić niejednego o ruinę. Szczęściem był bogaty i majątek jego starczył na pokrycie wszystkich jego zobowiązań. Nikt pokrzywdzony nie został...
Łzy przerwały jej mowę.
Ola zarzuciła jej ręce na szyję i całując wołała:
— Moja śliczna, kochana królewno, nie płacz, ona twych łez nie warta!
— Tak — rzekł Wiejski — panna Ola ma zupełną słuszność. Tylko zła z gruntu osoba i w dodatku źle wychowana mogła tak postąpić. Szkoda łez pani.
— Bronko, Olu, gdzieżeście się skryły? — wołała Jana, zbliżając się do buku.
Szła z Witkiem, Stefą i Surmą.