Strona:PL Maria Jadwiga Reutt - Królewna.djvu/182

Ta strona została uwierzytelniona.

chotanie żab. I kraj ten piękny, może smętny trochę, ale pełen uroku, możeż być nudnym?
Tak rozmawiając o różnych częściach kraju rodzinnego, podróżni nasi napawali oczy widokiem prześlicznych jarów i skał Pokucia. I ani się spostrzegli, jak stanęli w Olejowej, gdzie już ich czekano z obiadem.
Wieczorem Wiejski usiadł do fortepianu i zaczął grać.
Narazie grał cicho, rzewnie, rzekłbyś, że wiatr lekki porusza drobne listki drzew, potem zaśpiewały różne ptaki leśne: zadzwonił skowronek, zagwizdał kos, skrzeczały sroki, wołała wilga; szumiały bory i puszcze jakąś pieśń cudną, aż wkońcu ucichło wszystko i z pod palców artysty popłynęła melodja słodka, rzewna i tęskna.
Janka z Bronką stały zasłuchane w tę pieśń bez słów, a gdy ostatnie przebrzmiały tony, żadna odezwać się nie mogła.
Wiejski spojrzał w ich stronę i, jakgdyby odpowiadając na pytanie, które z oczu Bronki wyczytał, rzekł krótko: — Polesie.
— Jaki szczęśliwy ten Wiejski — mówiła wieczorem Janka, gdy się wszystkie panny zeszły jeszcze na chwilkę rozmowy w pokoju Bronki — potrafi wszystko muzyką wypowiedzieć. Już takich kilka improwizacyj jego słyszałam, jak to dzisiejsze „Polesie“. Kiedyś grał inną rzecz zupełnie, nazwał ją „Walka“, powiadam wam, że było to coś wspaniałego, a jednocześnie przerażającego swemi tonami.