Strona:PL Maria Jadwiga Reutt - Królewna.djvu/185

Ta strona została uwierzytelniona.

— Tego się nie zapieram — rozśmiał się Surma — iż kocham poezję, muzykę i wszelkie inne muzy, ale w życiu jestem realistą i chciałbym jak najwięcej ludzi zachęcić do pracy pozytywnej. Gdybym miał kawał ziemi, jak panna Ola naprzykład, tobym poszedł do szkoły gospodarczej, wypecjalizowałbym się w jakim fachu, chociażby w hodowli kur, i dalej do roboty na swojem.
— Oho — rozśmiał się Witek — to już do pani zwrot, panno Broniu, Janek nie uczyłby się za nic „parle franse“.
— Właśnie, właśnie, żebym się uczył, jedno drugiemu nie przeszkadza — odciął się Surma — a zresztą „parle franse“ pomogłoby mi i tu, bo hodowlę drobiu najlepiej prowadzi Belgja, pojechałbym zwiedzać tam kurniki.
Roześmiano się wesoło na te słowa, a Surma mówił znowu:
— Tak czy owak, powinniśmy wszyscy pracować. Wszyscy, jak tu jesteśmy, mamy potęgę, skarb w ręku, nie marnujmyż go.
— Wcale nie mam skarbu — chichotała Stefa — ani ja, ani Ola.
— O, moje panny! — śmiał się zkolei Janek. — W odpowiedzi wam parafrazuję Mickiewicza: „Miej oczy i patrz uważnie, a dojrzysz“. Młodość to nasz skarb, nasza potęga. Życie należy do nas, takie będzie, jakie je sobie urobimy. Albo piękne, mocarne, albo życie ślimaków.
— A to, co pan mówisz, nie jestże to poezja — zagadnęła Bronka? — Wszak życie przyno-