Strona:PL Maria Jadwiga Reutt - Królewna.djvu/187

Ta strona została uwierzytelniona.

W parę dni po weselu krakowskiem przyjechała do Olejowej stryjenka pana Asłanowicza, zwana ogólnie „starszą panią“, może z powodu poważnego wieku, może też tylko dla odróżnienia jej od obecnej pani Olejowej.
W rodzinie nietyle ją kochano, ile bano się. „Starsza pani“, czyli ciocia Mela, była niezmiernie surowa, nie lubiła zabaw, wesołości, uważała, że ludzie za mało pracują, powstawała na ogólny zbytek i brak oszczędności.
Młodzież grała w tennisa, gdy duża staroświecka landara wjechała na podwórze.
— Ciocia Mela we własnej osobie! — jęknął Witek i rozpaczliwym ruchem uderzył piłkę.
— Skończyło się! — zawtórowały Stefa i Ola.
— Przygotujmy się wszystkie i wszyscy na bury i pomsty — dodała Jana.
— Któż jest tą złą wróżką, która wszelką wesołość tłumi? — zapytała śmiejąc się Bronka.
— O, nie pomyliła się pani! — rozśmiał się Witek. — Ciocia Mela to uosobienie złej, srogiej wróżki, która samem ukazaniem się zachmurza najpogodniejsze niebo.
— No, dość tych narzekań! — zawołała Jana. — Świat należy do śmiałych, chodźmyż spojrzeć w oczy swemu przeznaczeniu. Idźmy powitać ciocię Melę. Ogromnie jest wrażliwa na wszelkie niedocenienie jej osoby.
Wzdychając starsze i młodsze rodzeństwo poszło powitać „starszą panią“.