Bronka została w ogrodzie, gdzie już za chwilę zjawiły się jej uczennice, spiesząc, jak mówiły, na lekcję.
Pracowały bardzo pilnie aż do podwieczorku, przy którym i Bronka poznała straszną ciocię.
Zrobiła na niej wrażenie huzara, bo i wzrost odpowiedni i głos gruby, szorstki nie miał w sobie nic kobiecego.
Na powitanie skinęła Bronce głową i poza tem zdawała się nic o jej obecności nie wiedzieć.
Strofowała Janę za przebranie się za cygankę. A gdy ta odezwała się nieśmiało, że przecie była to ogólna zabawa, i skoro inne panny przebrały się za krakowianki, to chyba jej wolno było przebrać się za cygankę, ciocia surowo odpowiedziała:
— Nie pojmuję potrzeby tych maskarad. Wszyscy tracimy majątki na głupstwa i zabawy. Czasby już był wziąć się do oszczędności i pracy.
— Moja ciociu — próbował bronić młodzież pan Asłanowicz — niepodobna żyć bez rozrywki. Jeszcze my starsi wiekiem to sobie wystarczymy, ale młodzież, czyż ma być tak zupełnie pozbawiona wszelkiej zabawy i przyjemności?
— A czy waść znasz przysłowie: czem się skorupka zamłodu napoi, tem na starość trąci? — odparła starsza pani.
Rozmowa toczyła się dalej w tym samym tonie. Ciocia Mela przedewszystkiem dokuczała Jani. Drwiła z jej nauki, uniwersytetu, nazywała wszystkie studentki „przewróconemi głowami“.
Strona:PL Maria Jadwiga Reutt - Królewna.djvu/188
Ta strona została uwierzytelniona.