go, on życie uważa jako zabawę, a ja wiem, że to bojowanie poważne. Przytem, on bogaty, ja uboga dziewczyna, nie chcę, by mówiono, że idę dla dobrej partji, a naprawdę takby to było.
Nazajutrz Witek i Jana przyszli z pożegnaniem. Wyjeżdżali do rodziców po południu. Jana była serdeczna jak zwykle, Witek miał smutek w oczach.
— Żałuję — rzekł — że już czas nauki ukończony; najlepsze chwile w życiu człowieka są te, które się spędza w wyższej uczelni wśród grona kolegów. Żyje się wtedy życiem, pełnem zapału, nadziei i marzeń.
— A teraz wchodzi pan w życie czynne — odrzekł Kępa. — Idzie tylko o to, by ten zapał, który się ma na szkolnej ławie, nie wystygł w piersiach, a młodzieńcze marzenia nie rozwiały się jak mgła.
— Alboż to od nas zależne? — zapytał młody inżynier. — Czyż codzienna rzeczywistość nie wskazuje nam, że wszystko to, za czem tęsknimy, o czem roiliśmy, jest złudą?
— Nie przeczę — odpowiedziała panna Wanda — że życie przynosi nam nieraz bolesne niespodzianki, niemniej jednak piękne jest ono i kochać je należy.
— A im mniej będziemy rozmyślali o własnych smutkach, im bardziej będziemy pracowali dla kraju i społeczeństwa — mówiła pani Tylicka — tem mniej osobiste smutki i bóle będą nas gnębiły.
— Moc trzeba mieć w sobie — roześmiała się Jana — jak to zawsze mówił Surma.
Strona:PL Maria Jadwiga Reutt - Królewna.djvu/203
Ta strona została uwierzytelniona.