kich, jakie przeważnie sprowadza się z Rosji do Królestwa. Słowem, przedsiębiorstwo zakrojone na dużą skalę i poważnie ujęte.
— Jaką mi dobrą wieść przywiozłeś, kochany doktorze — rzekła młoda dziewczyna — teraz już mi nie żal będzie mego ukochanego Bronkowa, gdy w nim zawrze praca, z której przyjdzie pożytek dla kraju.
— Tem bardziej, że i sama będziesz tam mogła pożytecznie pracować, przyjechałem bowiem zapytać cię, czy po skończonych naukach zgodzisz się objąć w farbiarni bronkowskiej posadę dyrektora-chemika, a przez to wejść do zawiązującego się towarzystwa.
— Jakto? — zapytała zdumiona. — Jakim sposobem?
— Bardzo prostym — odparł, zapalając papierosa. — Nasz kochany mecenas Stoiński jest duszą całego towarzystwa, on opracował ten cały plan. Będzie to pierwsza chyba w Polsce fabryka spółdzielcza. Każdy, kto chce w fabryce pracować, tak dyrektor jak i stróż, musi złożyć pewien wkład. Wysokość wkładów jest odpowiednia do posady, którą dany osobnik może zająć. W ten sposób wszyscy pracujący w fabryce bronkowskiej są jednako zainteresowani jej rozwojem, gdyż wszyscy razem są jej współwłaścicielami.
— Ale ja nie mogę do tego stowarzyszenia należeć — rzekła Bronka. — Zapominasz, doktorze, że w obecnej chwili jestem tylko ubogą studentką.
Kępa roześmiał się.
Strona:PL Maria Jadwiga Reutt - Królewna.djvu/216
Ta strona została uwierzytelniona.