Bronka postawiła pudełko na stole.
— A więc — rzekła — zapomocą tych klejnotów będę mogła wejść do owego towarzystwa, prawda? Czy wartość ich na to starczy?
— Najzupełniej — odrzekł Tadeusz — tem więcej, że masz jeszcze swój kapitał.
— Mój kapitał — powtórzyła — ależ zapominasz chyba, doktorze, żem go już podniosła. Po raz pierwszy wzięłam za twem zezwoleniem na kurację ciotki, a z reszty utrzymuję się tu, na politechnice. Nie wiem nawet — dodała — czy mi starczy do końca, wszak mam przed sobą jeszcze rok nauki i co najmniej rok praktyki w fabrykach.
Kępa był zmieszany, przeszedł się parę razy po pokoju, wkońcu stanął przed dziewczyną i mnąc papier w ręku, rzekł:
— Posłuchaj mię, Bronko, i nie gniewaj się, gdy ci powiem, że pieniądze twe są nienaruszone.
— Jakto? — zapytała — a tamte wydatki? któż je pokrywał? Wszak wystawiłam pokwitowanie mecenasowi.
— Byłaś wtedy małoletnią, właściwie nie miałaś prawa rozporządzać swym majątkiem; ani ja, jako twój opiekun, ani mecenas, jako obrońca prawny, nie mogliśmy na to pozwolić.
— Więc któż płacił? — zapytała i łuna pokryła jej twarzyczkę.
— Oto jest twoje pokwitowanie — rzekł Kępa, podając jej papier. — Kapitał twój jest nienaruszony i dopiero dziś możesz nim zarządzać.
Strona:PL Maria Jadwiga Reutt - Królewna.djvu/218
Ta strona została uwierzytelniona.