Strona:PL Maria Jadwiga Reutt - Królewna.djvu/220

Ta strona została uwierzytelniona.

Zdawało mu się, że odrazu to jedno słowo przecina wszelkie łączące ich więzy.
Spojrzał tylko na nią smutno i rzekł zwolna:
— Niech mi pani wybaczy, byłem jej opiekunem i uważałem, że jako taki powinienem myśleć o jej przyszłości. Radziłbym jednak spokojnie się nad tem wszystkiem zastanowić, a może tak bardzo potępionym nie będę.
Ale o spokoju mowy być nie mogło. Bronka miała gwałtowną naturę, umiała wprawdzie nad nią panować, dziś jednak wybuchnęła, dotknięta w miłości własnej. Stanowczo oznajmiła, że Tadeuszowi zaraz dług cały spłaci, a do towarzystwa nie wstąpi.
— Dość mam łask i dobrodziejstw — rzekła — chcę być sobą i od siebie samej zależeć.
Widząc, że jej nie uspokoi, a tem mniej przekona, ukłonił się i wyszedł.
Bronka po jego wyjściu padła na stojącą pod ścianą otomankę i długo leżała nieruchoma.
— A! dlaczego on tak z nią postąpił? Tak ją niegdyś cieszyła ta myśl, że za jej pieniądze panna Wanda jest w Zakopanem. Teraz tu w Belgji nie liczyła się bardzo z groszem, bo był jej własnością, a tymczasem żyła wciąż z łaski.
Powoli uspokoiła się miotająca dziewczyną burza. Wzrok jej padł na leżące na stole perły, wzięła je w ręce i podziwiała ich piękność.
— Jakież przedziwnie piękne są — myślała — jak cudnie wyglądała w nich matka. Nosiła je często, bo i na portrecie je widać. A ona, Bronka,