— Ale, ale — mówiła — zapomniałam przecie, przyszłam tu nie sama, tylko z bratem. Został na schodach, nie wiedząc, czy go przyjmiecie.
— Naturalnie, że proszę — odrzekła Bronka, i na jej zaproszenie wszedł do pokoju starszy brat Kazi, Stach Iwicki, również kolega.
— Otóż widzicie — trzepała Kazia — umyśliliśmy sobie ze Stachem, żeby po was wstąpić i zabrać was ze sobą gdzieś na wycieczkę zamiejską. Pójdziecie?
Bronka potrząsnęła głową.
— A nie zmienilibyście projektu? — rzekła. — Na wycieczkę nie mam ochoty, ale chodźmy do teatru. Nie wiem, co dziś grają, lecz mniejsza o to. Chcę być w teatrze, w tem rzecz i przyszliście w porę. Wiecie, dziś moje święto, jestem już pełnoletnią i chcę jakoś uczcić tę chwilę.
— Zgoda, zgoda! — zawołali oboje Iwiccy.
— Tylko jeszcze jedno — mówiła Bronka — nie idziemy na żadne studenckie miejsca, bierzemy lożę pierwszego piętra.
Stach spojrzał z niepokojem na siostrę.
Bronka złapała to spojrzenie.
— I to jeszcze — dodała — że ja kupuję lożę i wy jesteście moimi gośćmi.
— Ależ Bronko! — zawołała Kazia — jakżeż można.
— Raz w życiu obchodzi się pełnoletność — śmiała się Bronka — nie możecie więc mi odmawiać. Chcę się dziś bawić.
Strona:PL Maria Jadwiga Reutt - Królewna.djvu/222
Ta strona została uwierzytelniona.