— Pewno przyjdzie za chwilę...
Odsunęła się w głąb loży i znowu czekała. Jakoż za chwilę otworzyły się drzwi, i wszedł gość, ale nie doktór Kępa. Był to jeszcze jeden kolega z uniwersytetu, Stefan Kaliński. Znacznie starszy od Bronki i Iwickich, Kaliński kończył za kilka miesięcy nauki i miał wracać do kraju. Właściwie powinien był już przed rokiem uporać się z nauką, ale obecność Bronki zatrzymała go rok dłużej w Leodjum. Bardzo zamożny, posiadał bowiem wielkie dobra na Wołyniu, niezależny zupełnie, gdyż prócz starszej siostry, zamężnej od lat kilku, nie miał żadnej rodziny, od pierwszego spotkania z Bronką zajął się nią mocno i jeszcze przed rokiem prosił, by została jego żoną. Bronka odmówiła mu tak, jak niegdyś Witoldowi. Kaliński jednak nie dał za wygranę. Odłożył na rok ostatnie egzamina i został w Leodjum i możliwie jak najczęściej starał się spotykać z Bronką. U niej w mieszkaniu nie bywał, bo młoda dziewczyna naogół nie przyjmowała kolegów, chyba takich, jak Iwicki, który zawsze tylko z siostrą przychodził. Spotykali się zato często na wycieczkach, lub u Kazi, która mocno popierała jego starania o rękę koleżanki.
— Nie rozumiem, dlaczego nie chcesz wyjść za Stefana — mówiła nieraz do Bronki. — Przyznasz chyba, że jest przystojny, sympatyczny, wykształcony, kocha ciebie tak, że wszystkie dobra wołyńskie rzuciłby ci pod nogi, otoczyłby cię zbytkiem i przepychem, jak królowę.
Strona:PL Maria Jadwiga Reutt - Królewna.djvu/224
Ta strona została uwierzytelniona.