Strona:PL Maria Jadwiga Reutt - Królewna.djvu/225

Ta strona została uwierzytelniona.

— Właśnie to królestwo odstręcza mię od Kalińskiego — śmiała się Bronka. — Nie mogę przyjmować tylu skarbów, któremi onby mnie obdarzył, nie dając wzamian nic.
— Jakto? — dziwiła się tamta — ty nie dałabyś mu nic? A twoja młodość, uroda, inteligencja i wykształcenie to nie są skarby?
Bronka głową pokręciła.
— Wszystko to jest nic, wielkie nic, gdyż niema między nami żadnej wspólnej nici, któraby nas łączyła. Lubię Kalińskiego tak, jak lubię twego brata i wielu innych kolegów, ale za żadnego z nich nie pójdę. Zresztą — dodała — dobrze mi tak jak obecnie, i o jednem tylko myślę, to jest o pracy pożytecznej dla społeczeństwa, a dającej mi byt niezależny.
Kazia kręciła na to głową, niebardzo to wszystko rozumiejąc. Stefanowi zaś radziła, by nie tracił nadziei i był wytrwałym.
Zobaczywszy wchodzącego do loży Stefana, Bronka zbladła mocno. Tak była pewna, że Kępa tu przyjdzie. Teraz, kiedy ochłonęła ze swego oburzenia, żal jej było tych słów nierozważnych, które mu rzuciła. Zobaczywszy doktora w teatrze, uradowała się podwójnie. Raz, że on tu przyszedł; kto wie, czy nie szukał jej nawet, wszak mógł wrócić do niej i dowiedzieć się od odźwiernej, że poszła do teatru. Cieszyła się, że ją zobaczy tak piękną...
Tymczasem on nietylko nie przyszedł, ale wyszedł z teatru. Może dziś odjedzie?