Strona:PL Maria Jadwiga Reutt - Królewna.djvu/227

Ta strona została uwierzytelniona.

— Odpowiem panu jutro po południu — rzekła cicho. A już stali przy bramie domu, w którym mieszkała.
Bronka tej nocy usnąć nie mogła. Tyle wrażeń przeszła przez cały dzień ubiegły, że uspokoić się nie mogła. Była już prawie zdecydowana. Pójdzie za Stefana. On ją tak kocha, że za to samo musi mu być wdzięczna, lubi go zresztą. Będzie bogatą panią, dostanie pałac, dobra, cały zbytek, którym była otoczona w dzieciństwie i który ongi tak kochała. Czyż to nie lepsze nad ślęczenie w laboratorjach, a potem duszenie się w zakopconych dymem farbiarniach? O wiele większe będzie zresztą pole do działania, do pracy społecznej.
Kępa — nawet o nim myśleć nie chciała, zdeptał jej miłość własną, obraził i odszedł. Dobrze, niech i tak będzie.
Zasnęła o świcie i spała króciutko, zbudziła się i miała uczucie, że wszystko, co przeszła przez dzień wczorajszy, było tylko ciężką zmorą. Wstyd jej było swych uczuć i rozmyślań, żal miała do siebie za całą rozmowę z Kępą. Nie on ją obraził, nie, ona jedna tu zawiniła. Od chwili śmierci ojca miała dwoje ludzi, którzy o nią dbali i gotowi byli wszystko dla niej poświęcić. Ciotka Wanda i Tadeusz Kępa, a oto ona tak mu za jego dobrą opiekę i życzliwość odpłaciła. Słusznie uczynił, że wczoraj do niej nie przyszedł, wszak tylko z próżności tego pragnęła. Chciała, by ją zobaczył strojną, wesołą, by podziwiał jej „królewską piękność“, jak mówiła Kazia. A właśnie to wszystko go ode-