— Najzwyklej w świecie — odparł. — Ojciec mój jest dyrektorem w tutejszej fabryce. Mieszka tu już od roku. Przed tygodniem przyjechałem do rodziców w odwiedziny i dowiedziałem się, o dziwo, że farbiarnia spoczywać będzie na barkach panny Torskiej. Ucieszyłem się bardzo tą wieścią.
— Pan tu pracuje również? — pytała.
— O nie, jestem „żelaznym“ i siedzę w Warszawie. Ale że też pani wybrała ostatecznie przemysł? Cóż na to panna Jana? — Nic o nich nie wiem, Witek od lat pięciu zerwał ze mną. Zresztą nie miałem czasu na listy.
— Powiem panu o naszych wspólnych znajomych. Jana jest profesorem we Lwowie, pan Witold pracuje również w tem mieście, jako inżynier miejski. Przed dwoma laty ożenił się z Zosią Telatycką.
— Tak, a więc krakowskie wesele było dobrą przepowiednią. Myślałem jednak, że on gdzie indziej zwróci swój afekt — i mówiąc to Jan utkwił przenikliwy wzrok w twarzy Bronki.
— Stare dzieje — rozśmiała się swobodnie — dawno poszły do skrzyni zapomnienia. A wie pan, że Ola posłuchała rad pana, wykształciła się w ogrodnictwie i pszczelarstwie i prowadzi znakomicie te działy w Olejowej. Stefa poszła zamąż i jest matką dwojga prześlicznych dzieci. Tyle o naszych znajomych.
— A teraz mówmy o sobie — rzekł „żelazny“ pan.
Strona:PL Maria Jadwiga Reutt - Królewna.djvu/236
Ta strona została uwierzytelniona.