Strona:PL Maria Jadwiga Reutt - Królewna.djvu/237

Ta strona została uwierzytelniona.

I poszli znowu do parku, opowiadając sobie nawzajem o swej pracy ubiegłej i o zamiarach na przyszłość.
— A możebyśmy zajrzeli do fabryki? — zagadnął Jan. — Zanim tam wejdzie pani urzędowo, może zechce przejść przez nią, nieznana jeszcze nikomu.
Bronka zgodziła się i poszli w tamtą stronę.
Przebiegając duże sale, zapełnione maszynami, przy których pracowali robotnicy i robotnice, Bronka odrazu uczuła się u siebie, nie napróżno spędziła parę lat w fabrykach belgijskich. Każda maszyna, każde najdrobniejsze kółeczko było jej znane. Witała je jak stare znajome.
I radość wielka rozsadzała jej piersi. Wyjechała z tego Bronkowa jako sierota bezdomna, dziś stanie tu do warsztatu pracy, jako uświadomiona istota i użyteczny członek społeczeństwa.
— Farbiarnia jeszcze stoi, czeka na swą kierowniczkę — mówił Surma — ale tam już pójdzie pani z ojcem.
— Tak — odparła Bronka — za niedługą chwilę rozpocznę nowe życie, zabierze mnie ono w swą moc i pochłonie jak drobny atom.
— O nie! — zawołał Surma. — Tak być nie może, pani powinna mieć moc w sobie i stać się władczynią życia. Będąc nad morzem, widziałaś nieraz, jak na drobnej łupinie siedząc, z wiosłem tylko w dłoni, człowiek opanowywał najpotężniejszy żywioł: falę morską; jak zwycięsko na jej