Strona:PL Maria Jadwiga Reutt - Królewna.djvu/238

Ta strona została uwierzytelniona.

grzbiecie dopływał do spokojnej przystani. Moc miał w sobie większą niż owa rozhukana fala, i dlatego ona go słuchać musiała. Tak i w życiu być musi. Należy brać się z niem za bary, tworzyć, budować, nowe warsztaty pracy wznosić.

· · · · · · · · · · · · · · ·

Panna Wanda i doktór Kępa zeszli się w jadalni małego domku.
— Naszej dyrektorki niema? — zapytał Tadeusz, witając pannę Kańską. — Jeszcze śpi po drodze?
— Ależ nie, wstała oddawna — uśmiechnęła się panna Wanda — wyprzedziła nas wszystkich, o świcie niemal wymknęła się z domu.
— Poszła przywitać się z Bronkowem, przypomnieć sobie dawne chwile, gdy jako samowładna królewna tu rządziła.
— Któżby przypuścił, iż ona tu znowu wróci — mówiła panna Wanda. — Twojem to jest dziełem, kochany doktorze, że tu właśnie, a nie gdzie indziej, dziewczynka nasza pracować będzie. Tyś poniekąd stworzył tę fabrykę.
— O nie — rzekł Tadeusz — to już sprawa mecenasa Stoińskiego. On znalazł potrzebne kapitały, on obmyślił rzecz całą. Dzięki niemu setki ludzi ma pracę uczciwą i polski krwawy trud nie wzbogaci obcych.
— Tak, to jego dzieło, ale Bronkę wprowadził tu pan tylko.