Tadeusz uśmiechnął się, przypomniała mu się gorąca przeprawa z Bronką w Leodjum, teatr i ostateczna zgoda.
— Tak — odparł — zrobiłem to, bo też Bronków nie mógł być bez swej królewny.
Zamilkli oboje, aż doktór przerwał ciszę.
— Mam jednak pewne odczucie, że pani niezupełnie może jest pogodzona z przyszłem życiem Bronki — rzekł.
Panna Wanda podniosła głowę i spojrzała mu w oczy.
— Nie wiem — powiedziała — jak to nawet określić, co czuję. Szczęśliwa jestem, patrząc na Bronkę, cieszę się jej wykształceniem, inteligencją, bardziej jeszcze prawością umysłu i bogactwem serca. Dumna jestem z tego, że moja wychowanica umie pracować, że jest poniekąd pionierką na nowym łanie pracy, jednak przyznaję, obawiam się, czy to wszystko jej wystarczy, czy da pełnię szczęścia? Chciałabym ją widzieć, idącą ręka w rękę z człowiekiem kochanym i kochającym.
Doktór westchnął.
— Przyjdzie i to — rzekł — jeszcze to przyjdzie.
Panna Wanda znowu badawczo spojrzała na Tadeusza.
— Sądziłam — rzekła — że pan tu z nami zostanie, tymczasem dowiaduję się, że pan jedzie w podróż naukową.
Strona:PL Maria Jadwiga Reutt - Królewna.djvu/239
Ta strona została uwierzytelniona.