— Witam, witam państwa! — wołała zdaleka Bronka. — Kwieciem wam sypię pod nogi. — To mówiąc rzuciła na ciotkę i doktora ponsowe róże. — Cudny mój, kochany Bronków! Przepraszam, żem się spóźniła na śniadanie.
Jan witał się z panną Wandą, która go przedstawiła doktorowi.
— Spać nie mogłam — mówiła Bronka — tak mi pilno było zobaczyć stare drzewa i przywitać się z niemi. Spotkałam też ku swemu zdziwieniu dawnego znajomego, który mię niegdyś pierwszy zachęcał do przemysłu, a teraz znowu pierwszy oprowadzał po fabryce.
— I zadowolona jesteś? — pytał Kępa, przenikliwym wzrokiem patrząc na młodą dziewczynę.
— Szczęśliwa, mój najlepszy opiekunie — odparła — a szczęście moje zawdzięczam wam obojgu, kochani — mówiła, biorąc ręce doktora i panny Wandy w swoje. — Wam zawdzięczam wszystko: i to, że umiem pracować, i to, że mam już swój warsztat pracy. Za waszą to sprawą biedna sierota Bronka zostaje znowu królewną.
Strona:PL Maria Jadwiga Reutt - Królewna.djvu/242
Ta strona została uwierzytelniona.