Strona:PL Maria Konopnicka-Poezye T. 10 018.jpg

Ta strona została uwierzytelniona.

Nieprawda! Tuman mi z głowy już znikał.
Różny tu urząd i różne rzemiosła.
Nad wszystkiem stoi kapitan w honorze
I w rozkazaniu. A nad nim zaś — morze.

Starsze ci ono nad wszystkie burmistrze,
A każdy przed niem kiep i staje frontem.
Gdy huknie, kiedy przyporwie się bystrze,
To właśnie, jakbyś na działo szedł z lontem.
Zwolnieje zasię, potoczy się czystsze
Pod drobną falą, jak gdyby pod gontem[1]:
To ci od miru[2] tego, od tej łaski,
Na cały okół świata biją blaski.

Ale nim sobie rozbierzesz to, człecze,
Jużeś poczęstnem szturchańców wziął siła.
Już za kark pleszcze[3], już na łeb ci ciecze,
Już cię tu lina skrobnęła, jak piła;
Tuś w łańcuch stąpnął, więc z sobą cię wlecze,
Tu pompa chlusła i gębę ci zmyła.
Gdzie spojrzysz — wszędzie srogość i zawziątek,
A morze kipi i bucha, jak wrzątek.

Toż i nie dziwo, żem zrazu w tym warze
Zgoła nie wiedział, co z naszą gromadą!
Stalić tam w dymach kotłowych i w parze,
Do kupy zbici, by owiec tych stado,
Gdy je zapłoszy wilk. Spojrzałem w twarze:
Te jedne sino mienią się, te blado,
W oczach błąd, chłopom kolana dygocą,
Trzęsą się wargi, ściskane przemocą.

Więc gdym obaczył znagła te sukmany,
Co zwyczkiem[4] siedzą schowane we zbożu,

  1. Morze lekko zmarszczone ma pewne podobieństwo do dachu, gontem krytego.
  2. Mir — pokój, spokojność.
  3. Pleszcze — pluszcze, pluska.
  4. Zwyczkiem (gw.) — zwykle, zwyczajnie.