Strona:PL Maria Konopnicka-Poezye T. 10 119.jpg

Ta strona została przepisana.

Już tam, jak w skarbcu zaklętym, migota,
Już biją tęcze, barwami grające,
Już kwieci rajskich woń, już wieją chmury
Ptactwa w jutrzence maczanemi pióry.

A wszystko nowe, dziwne, jak przyśnione
W noc świętojańską, gdy kwitną paprocie.
Więc już tam oczy były zachwycone
I już tonące w tych blaskach, w tem złocie.
A naród cały tak rwało w tę stronę,
Jakby mu wnet tam miał liczyć kto krocie...
Horodziej nawet w otwarte szedł dźwierze
I na wschód patrzał, szeptając pacierze.

Gromadą chłopy runęły na bory,
Szumiące w swojej porankowej krasie,
Kiedy to brzaski mżące i kolory
Migają sobą, jak w jedwabnym pasie.
Świsty, prześwisty, tukania[1], klangory[2]
Biją ci z onych kniej, a w tym hałasie,
Nagle gdzieś głucho, przeciągle, zdaleka,
Zwierz kędyś ryknie, zawyje, zaszczeka.

Alem ja sobie pomału obchodził
Gmach ów, zważając postawne te mury,
Które, choć czas je co nieco uszkodził,
Choć tam i kroksztyn[3] wykruszył niektóry,
Przecie się jeszceze na pański dwór godził.
Wtem strażnik: — «Myszy tu dzisiaj i szczury.
Niedługo resztki pozłoty się zedrą...
A gmach cesarski! Stawiał go Dom Pedro!

  1. Tukanie — wołanie wilka: tu! Przen. krzyk, głos.
  2. Klangor (ł.) — dźwięk.
  3. Kroksztyn (niem.) — częśc wystająca muru nazewnątrz, wspornik.