Strona:PL Maria Konopnicka-Poezye T. 10 154.jpg

Ta strona została skorygowana.

A śmierć się po nich, podobna pomusze,
Chciwie rzucała, co czerw składa w kwiatki,
Gdy maj ośnieży jabłonie a grusze.
Więc ubijały się przed niebem matki
O drobiazg ten swój, któremu co rana
Góreczka była osobna sypana.

To strach, co w ziemię poszło tej białości
Liljowej ciałek, co ocząt błękitu!
Tak śmierć chrustała ptaszęce te kości,
Jak dla igraszki, bez trzasku i zgrzytu.
Furty się rajskie dla jasnych tych gości
Nie zamykały od świtu do świtu,
A wieczorowe jutrzenki i zorze
Od główek lnianych złotniały, jak zboże.

Więc gdy raz matki za dziećmi aż wyją,
Co je żerdziami wepchnęły w dół draby,
Patrzą, a idą całą kompaniją,
W czapkach, z fajkami w zębach, gwiżdżąc, Szwaby.
Jakże nie wpadną w srogą rebeliją,
Jakże na Niemców nie rzucą się baby!
— «Bij, kto katolik!»... — Wrzask leci i głosy:
Niemcy wtył, baby za nimi, jak osy.

Tną, gdzie popadnie! Już misy i garki,
Jak żądła rażą z furkotem, a rojno;
Już baby z żalu, iż naród to szparki,
Tem sroższą w sobie zajarzą się wojną,
Już w guzach szwabskie i głowy i karki.
— «W nich! — krzyczą — Dalej! A kupą! A hojno!»
Wtem jedna gołą pięścią Niemca udrze:
— «A czapkę z głowy!... A szanuj śmierć, pludrze!»

Dopieroż w Szwabach krew buchła. Hergoty![1]
Wrzeszczą, machają fajkami nad głową

  1. Hergoty, t. j. krzyki: Herr Gott! (Panie Boże!)