Strona:PL Maria Konopnicka-Poezye T. 10 190.jpg

Ta strona została przepisana.

Słysz... Śmierć gdzieś z trzaskiem otwarła wierzeje...
Puszcza, jak morze, bezkresna, bezbrodna,
Ma dziwotwory swoje, a ich głosy,
Ich szepty, szmery — na łbie dębią włosy.

Słuchasz i czujesz, że tam, w tej głębinie
Mrocznej świat jakiś nieznany się rusza,
Że coś tam cierpi, mocuje się, ginie,
Że jakaś ślepa wyrywa się dusza
Z głębi cielsk, w oną zagnanych pustynię,
I trwoga ci tu powraca pastusza
Twego dzieciństwa, gdyś łyżką od kaszy
Bór pokazował i mówił: — «Tam straszy!» —
...................

Ogromnym krokiem lud wracał z roboty,
Z błyskawicami zawziątku w źrenicy,
Choć nie schodziły mu z czół wielkie poty,
Które nie z rosy były, lecz z krwawicy.
A tu iskrzasty snop buchał już złoty
Z ogniska mojej polowej kuźnicy
Na górce, gdzie mi Jasiek dymał miecha.
Więc łoskot młota, więc gwar i uciecha.

— «Hej! To my pany tera i bogacze —
Krzyknie Przytuła — Że też to w Obrytem
Nie wiedzą ludzie nic, co ja tu znaczę!
Tu teraz gruntu tyla, tu bór przytem!
Oj, będą tutaj na bezrok[1] kołacze,
Bo wpół pszenicą obsieję, wpół żytem!» —
A Roch: — «Laboga! Już puszczam popręgi!»[2]
Inszy w śmiech: — «Dobry! — klaszczą w ręce — Tęgi!» —

Wtem Koźbiał westchnie: — «Nim będzie co z tego,
Niemało wody na Wiśle upłynie!

  1. ...na bezrok (gw.) — na przyszły rok.
  2. Popręga —tu: pas.