Strona:PL Maria Konopnicka-Poezye T. 10 244.jpg

Ta strona została przepisana.

I nagle, gdy zwierz zajuszon i wściekły
Ruszył się na nas, z pian płachtą u pyska,
Sznury ze świstem powietrze przesiekły,
Już pętla padła... już gardziel mu ściska...
Ryknął. Ryk siada zawtórzył przewlekły
Jak grzmot, kiedy się po górach rozpryska.
Zaczem byk zwalił się, tocząc po stepie
Gasnące, na łeb wysadzone ślepie.

Tak zaraz triumf grały one ciury[1]
Na wiwat becząc i oną uciechę,
Na długich, prostych trąbach z wężej skóry.
Zaczem z trzcin tęgą uwiązali wiechę,
Na kij ją, szpicem wytknąwszy do góry
Zaś insi, przez łeb uczyniwszy plechę
Toporem, wlekli byka na boisko,
Gdzie w pacierz jasne gorzało ognisko.

Tutże dopiero Mazury poznały
Kucharską sztukę, że równej i niema!
Gdy obłupione ze skóry kawały
Mięs krwawych, tyczki podetknąwszy trzema
Ledwo że nieco u ognia sczerniały,
Już je chwytali rękoma obiema
Rwąc, jak psi, one ochłapy zdymione,
A kość murzynom rzucając na stronę.

Tak w trzy pacierze prawie się skończyła
Ta uczta, jakiej nie daj Boże komu!
A już gwałtowne słońce, jako bryła
Żywego ognia, paliło bez sromu...
Więc w nas moc wszelka ustała i siła
Runęły chłopy, jakoby od gromu,
Żarem pobici i zmożeni jadłem,
Zarywszy nosy w trawę. I ja padłem.
...............


  1. Ciura — sługa obozowy, przen. człowiek niższy.