Strona:PL Maria Konopnicka-Poezye T. 10 308.jpg

Ta strona została przepisana.

Jeszcze drga chwilę wychudłem tem ciałem,
Zaczem podnosi łeb zjeżony, wzdycha
I błędnem okiem dokoła powodzi,
Jak ów, co ze snu twardego odchodzi.

Tak zaraz bystrym ciurkiem poszły mowy,
Co z brzega cichsze, na ucho szeptane:
— «A jaką-że to przygodę miał owy?
Czy przyrok[1]? Czyli tak miał co zadane?» —
Aż się uczynił harmider takowy,
Żeś nie rozumiał nic. Tedy ja wstanę,
Tę nędzną głowę obejmę Sekury
I krzyknę: — «Bierz się, bracie, na pazury!»

Ale przy wozie stał chłop z głową siwą,
Sparty na długiem biczysku, i słuchał
Onego gwaru, co szumiał, jak piwo
Młode, to cichnął w sobie, to wybuchał.
Lico zbróżdżone chłop miał, jak gdy niwą
Brona przejedzie, i w krótki wąs dmuchał.
Aż rzecze: — «Nie dziw! Toć i mnie, jak żywa,
Ziemia się stara nocami obśniwa!

Tu legnę, tum się naciągał za wołu,
Trza spać — a tu mi, jakby kto malował...
Widzę caluśką wieś z polem pospołu
I z dawną chatą... On dach, onże pował
Bielony, izbę, stół, ławy u stołu...
On sad wiśniowy, com se go zhodował...
Ten rechot żabi słyszę... To ćwierkanie
Wróbli... Ta studnia na oczach mi stanie...

A wszystko ciągnie, rwie, krzyczy, dociska,
Jako ta zmora, kiej na pierś ci siędzie...
To wnetbyś rzucił te nowe siedliska,
A brał te pióra bieluśkie, łabędzie,

  1. Przyrok — urok, urzeczenie, oczarowanie.