Strona:PL Maria Konopnicka-Poezye T. 10 403.jpg

Ta strona została przepisana.

Polecim wszyscy a liczby domierzym!» —
— «Tak nam dopomóż Bóg!» — Tu się uderzym

W piersi kułakiem, aż ściany odgrzmiały.
Zaczem się stało cicho i tajemno.
A noc już późna szła i gwiazdy tlały,
Złotemi sztyki bodząc modrość ciemną.
Od tchów żarliwych chwiał się u powały
Ogieniek. Tak my gromadą przyziemną
Posiedli, jak te pierwsze chrześcijany...
Aż rzecze owy, płótnianką odziany:

— «Słychać, borami wracają kościoły
Wygnane... Każdy idzie w swoją stronę...
Słychać, że już są zmówione anioły,
Co między lipy postawią zielone
W Grannem nad Bugiem, gdzie teraz plac goły,
Cerkiewkę naszą. Jej tramy spalone
Do dziś tam leżą nad rzeką, na piasku...
W dzień czarne, nocą goreją od blasku.

To mają zacząć zaraz po nieszporze,
A na świtaniu ma stanąć gotowo,
Że dach na krokwiach już obświecą zorze...» —
Tu baby klasną i zachwieją głową:
— «A robotniczki-ż kochane! A Boże!
A cóż?... Poredzą! Tą Paniezusową
Mocą!... Poredzą! Moiście — A czego?...» —
Aż ów dobędzie głosu przycichłego:

— «Słychać, gdzie dusz się do liczby pokaże
Dość, to tam same zaczną grać organy,
A wszystkim dzwony będą bić we farze...
Święci poschodzą z obrazów, ze ściany,
I siędą w ławkach przed wielkie ołtarze,
A ząś Jan święty, orłami porwany