Strona:PL Maria Konopnicka-Poezye T. 10 408.jpg

Ta strona została uwierzytelniona.

Tak wy mnie w regestr nie wpisujcie, braty!
Tu żywot konał będę... Barak pusty,
Dajcie mi kapciuch tytuniu czubaty,
Cobym se kurzył... Ostały się chusty
Po nieboszczycy... Zaścielę se łoże
Pieknie, i tak doumrę w ręce Boże. —

— A co ta na mnie padnie, między młodsze
Rozdzielić. Niech ta!» — Tu odgarnie z twarzy
Długie, opadłe włosy; czoło otrze
Z potu i wzrokiem gasnącym zajarzy.
Tak insi: — «Co wy, Jędrzeju? Co, kmotrze!
Bez żywej duszy, bez ognia, bez warzy
Ostać się chcecie?» — I zaraz go chwycą
Między się. A on: — «Ja ta... z nieboszczycą...» —

Lecz Bandys kładzie kupki. Baby, chłopy
Porówno, a zaś przez połowę dzieci.
Pourastały grosza godne kopy,
Aże się w oczach srebrzy to a świeci.
— «No, to i żniwo nasze! Nasze snopy!» —
Rzekę. A Bugaj: — «Wiera mi! Co trzeci
Waści się patrzy, mój panie Balcerze!» —
— «Trzecizna! — hukną insi. — Niech Waść bierze!» —

Gruchli my śmiechem. Więc Bugaj: — «Prócz żartu!
Coby nam bez was była za porada?
Wy kowal, toście z nas dobyli hartu...
Jużby się dawno rozciekła gromada,
By nie wasz rozum, co dodał jej wartu,
Że jako rzeka płynie, gdzie jej nada...
Wiadomo, w mieście jak płacą rzemiosła,
A was — do portu z nami dusza niosła.

— Toć wy nam ociec!» — Roztworzył ramiona,
Chwycili my się w uścisku za bary,