Strona:PL Maria Konopnicka-Poezye T. 1 104.jpg

Ta strona została uwierzytelniona.

Do ideałów ramiona
Wyciąga, drżąca,
I w piersi chwyta, spragniona,
Złote skry słońca.
Nad bladem czołem czcicieli
Chwałą wybłyska...
Unosi z wieków topieli
Ducha zjawiska...
Potężnem pragnień poczęciem
Rodzi olbrzymy
I ust zdmuchuje dotknięciem
Czczych rojeń dymy.
Kogo poślubi, ten szczyty
Orłem przeleci,
Aż ujrzy ciche błękity —
Przystań stuleci —
I już nie zazna pokoju
Cichej godziny,
Aż się napije u zdroju
Wiecznej głębiny.
W mędrcu rozbudza pragnienia
Podniosłe, czyste,
I wraża w ludów sumienia
Prawdy wieczyste.
Jest tchem idącej ludzkości
W pracy i w znoju,
Uśmiechem nieskończoności,
Sztandarem w boju;
I wschodzi w ducha głębinie,
Cicha i złota,
Aż w blaskach wiedzy wypłynie —
Gwiazda-tęsknota.

Drży, woła czynu płonąca,
Ziemię popycha
Przez noc chaosu — do słońca,
Walką oddycha.