Strona:PL Maria Konopnicka-Poezye T. 1 177.jpg

Ta strona została uwierzytelniona.

I gdy nicości wzejdzie nieśmiertelność
Na wielkim planety grobie?
Czy wtedy, gdy proch, co sercem był mojem
I drżał wzruszeniem ducha tajemniczem,
Bóg strząśnie z szat swych z wszechmocnym spokojem,
Aby był niczem?
Kiedy na ziemi zabraknie już kwiatów,
Które mogilnym żywiły się sokiem,
I kiedy glob nasz, w znużeniu głębokiem,
Zagaśnie wśród drżących światów?
Ach! może, gdy się w mgławicę obłoczną
Zmieni materja, sił wiecznych narzędzie,
Może Bóg powie: »Niech smutni odpoczną!
Niechaj noc będzie!«
Lecz dziś, gdy zastęp walczących szermierzy
Ginie, by wskrzesnąć wszechruchem wśród globów,
Gdzież ten, co w wieczny spoczynek uwierzy
I w ciszę grobów?


III.

Ktokolwiek widział najdroższe oblicze
Kamieniejące w linje tajemnicze
W przedśmiertnej walki godzinie;
Ktokolwiek słyszał jęk cichy konania,
Kiedy się dusza na usta wyłania
I drży i gaśnie i ginie...
Ktokolwiek w drogiej i mdlejącej dłoni
Widział gromnicę, jak światło swe kłoni
Za ust niepewnym oddechem...
Ktokolwiek słyszał obojętne szmery,
Gdy przyszło w miarę dobrać deski cztery,
Żeby się wieko zawarło...
Ktokolwiek ziemi oddał skarb najdroższy
I w puste kąty wracał sam, uboższy
O całą miłość umarłą —