Ta strona została uwierzytelniona.
Osamiały, opuściały
Długie szlaki pól;
Leci przez nie jęk stłumiony,
Wieje przez nie ból.
Gorzki plon wydały siewy,
We łzach padające;
Wyorane kości białe
Suszy na nich słońce.
O Dziady! Dziady!
Zatrzeszczały, zaświerkały
Na ognisku skry;
Dym gryzący od powały
Dobył z oczu łzy.
Dym gryzący chatę naszą
Oczernił żałobą;
Nie obaczym, nie dojrzymy
Słońca ponad sobą.
O Dziady! Dziady!
Przede mną wskróś i za mną wzdłuż
Szeroka, pusta droga...
Gdzie ci, co tędy przeszli już
Pod okiem Boga?
Dotąd brzmi jeszcze płacz i śmiech
Za rojną tą drużyną...
Staję i słucham z trwogą ech,
Co w łkaniu giną...
Chwilę trwa cisza, jak gdy toń
Wstecz rzuci się z opoki...
Dół kędyś kopie znojna dłoń,
Cichy — głęboki...