Ta strona została uwierzytelniona.
Pod okienkiem mojej izby
Jest ścieżyna, światłem drżąca;
Noc tam cicha po niej chodzi,
Obrócona do miesiąca.
Na ścieżynie ławka pusta,
Drobna ławka, ot, na dwoje,
Przez pół w blaskach, przez pół w mrokach,
Jak bezsenne myśli moje.
Zaszeptały liściem drzewa,
Chmurę przewiał wiatr po niebie;
Dwa milczące idą cienie,
Ścieżką idą przeciw siebie.
Pochylone znojnie głowy,
Oczy martwo patrzą w ziemię;
Idą wolnym, ciężkim krokiem,
Niosąc każdy swoje brzemię.
Jak drżą senne morza fale!
Jaka noc ogromnie cicha...
Idą cienie przeciw siebie,
Wonią mirtu gaj oddycha.
Bez spojrzenia i bez słowa,
Z twarzą mroczną i omdlałą,