Upadają oba cienie
Na tę pustą ławkę małą.
I schylają, milcząc, głowy
I surowo patrzą w ziemię;
I jednaki ból je tłoczy
I jednakie ciśnie brzemię.
Nagle wznoszą się ramiona,
Bez spojrzenia i bez słowa
Pierś przyciska się do piersi
I do głowy tuli głowa.
Ust szukają zimne usta
Ze znużeniem i z rozpaczą;
I mdlejące biją serca
I zamknięte oczy płaczą...
Płaczą, że się szukać muszą,
Płaczą, że się znaleźć mogą;
Z upojeniem szczęścia płaczą,
Ze śmiertelnej męki trwogą.
Nad wszechbólem płaczą ziemi,
Nad poczęciem i nad skonem
Z dzikim gwałtem pożądania
I ze wstrętu pełnem łonem.
Płaczą z bólu i z rozkoszy,
Bez radości i bez skargi,
Pierś na piersi łka bijąca,
A spojone płoną wargi.
Żądza śmierci, dreszcz istnienia
Łono ciśnie im do łona.
...Fala z falą tak się łączy,
Z dwóch przepaści przyniesiona.