Strona:PL Maria Konopnicka-Poezye T. 5 120.jpg

Ta strona została uwierzytelniona.
XV. NA LIBANIE[1].



Ja, Dżemil-Softar, syn Softar-Devasa,
Na Liban idę pod cedrowe rosy,
Bo mi już słońce nad głową dogasa
I dech zaświata podnosi mi włosy.
Podwójnej szaty nie mam, ani pasa,
Lecz w wełnie idę jagnięcej i bosy...
A jest ta droga ostatnia i święta,
Bowiem spisywać idę testamenta.

Trzem moim synom oddawam namioty,
Z jedwabnej sierci wielbłądów mych tkane,
I tabun koni, co z kopyt proch złoty
Pod gwiazdy ciska i w zorze rumiane;
Kling błyskawice niech biorą i groty
Gibkie, jak węże, w Damaszku kowane;
Tęcze mych pasów niech paszą im żebra,
Bo mi już złota nie trzeba, ni srebra.

Palm moich świeżość i ruń mego stada
Niechaj bogaci ich i niech ocienia;
Jak mleczna droga, niech żonom ich spada
Pienisty nabiał z trzód moich wymienia.

  1. Renan przywodzi, że na Libanie znaleziono testamenty arabskie, w których Arabowie za warunek kładą spadkobiercom, aby do mogił ich przyszli poszepnąć, że Francuzi weszli do kraju (P. a.).