Strona:PL Maria Konopnicka-Poezye T. 7 103.jpg

Ta strona została przepisana.

Lasu mu trzeba!... Zapewne naboju
Drugiego w ramię, jak ongi!... Muzyki
Kniei! ogarów! — A toć już z daleka
Człowiek aż głuchnie, wyszedłszy ze dwora;
Tak to sobactwo ujada i szczeka,

Nawet Zdrowaśki nie zmówisz w spokoju...
(sentencjonalnie zażywając tabakę)
A ja powiadam memu Jegomości:

Innego tutaj lekarstwa potrzeba...
I niebieskiego podobno doktora,
Boć wszystkie smutki te i te tęskności,
Co ćmą się niosą, jak tatarskie strzały,
Stamtąd!... o!... z gniazda kalwinów powstały...

(ukazuje palcem)

A was tam jeszcze coś ciągnie!

PONOWA.
Do licha!

Co mi tam patrzeć, jak Boga kto chwali,
Jeżeli pełno dolewa kielicha,
A na obławie w sam łeb dzika wali —
Po katolicku! —

MACIEJ.
Tfu, do paralusza!...

Waćpan mi bluźni! Waćpan nie pamięta,
Że szlachcicowi religia rzecz święta!...

Że...
(Ponowa się śmieje. Maciej, spostrzegłszy to, mówi)
...To nie śmiechy! —


PONOWA.
A niechże ja waści

Tak się napatrzę!... Czy by też kto wierzył,
Że w starym taki animusz i dusza?...