I uderzył wichr z wysoka
Od obłoka do obłoka,
I wyjące puścił głosy,
I rozwichrzył blask perłowy.
I roztargał złotogłowy
I pokazał dalsze ciemnie;
I stanęło serce we mnie,
I stanęły na łbie włosy!
Siność wielka i drgająca,
Wyłupione oczy słońca,
Ani życia, ani śmierci.
Tylko pustka w mózgu wierci,
Tylko sen, a sen bez końca...
Ej, ty Boh mój, ej, Hospody,
Tam... tam były wieczne lody!
Żebyż wieja a śnieżyca,
Żebyż tucze[1] i tumany!
Nic, tylko ten obzor[2] szklany,
Wyiskrzony do księżyca
Upiorowym, sinym błyskiem...
Tylko cichość przeraźliwa,
W którą nie śmiesz puścić słowa,
Tylko sen, a sen głęboki...
A nad owem lodowiskiem,
Ni to martwa, ni to żywa,
Z pod ikrzastej pawołoki[3],
Głowa carska się tam kiwa
Na obiedwie świata strony,
Hosudarska twoja głowa!
I zacząłem bić pokłony,
I wybiłem dwa soroki[4],
Strona:PL Maria Konopnicka-Poezye T. 8 119.jpg
Ta strona została skorygowana.