Strona:PL Maria Konopnicka-Poezye seria pierwsza 039.jpg

Ta strona została uwierzytelniona.

Ty, ludu, czekaj! pierś twa bez oddechu
Niechaj przynagla kroki ich skwapliwe...
Hermesie! boże skrzydlaty pośpiechu,
Bądź z nimi!”
                           Lecą godziny straszliwe
Oczekiwania... mdleją w sercach tętna;
Ciżba dysząca, trwożna i namiętna,
Na przód podana, jako morska fala
Prze się pod samo wzgórze Kwirynala.
Otwarte usta, płonące źrenice
W lot chcą pochwycić wróżby tajemnicę.
Naraz — dreszcz przebiegł tłumy... między zgrają
Podniósł się okrzyk: „wracają!... wracają!”
Z odkrytą głową wszedł augur na wzgórze,
Kreśląc hieroglif laską swoją krzywą,
A wrzawy tłumów zażegnawszy burzę,
Tak mówił mową dziwnie przenikliwą:
— „O ludu rzymski! ten deszcz granitowy
Wieszczy nam ciężkie klęski i niedolę.
Może Numidy rzucą step jałowy
I przyjdą nasze zaorywać pole...
Może Etruski sztuką jaką zdradną,
Lub inne wrogi w bramy miasta wpadną...
Może Kampania urodzi bliźnięta:
Głód i mór blady... może... o! przeklęta
Głowa ta siwa, co wam klęski wróży!”
To mówiąc, starzec, palce swe zanurzy
W srebrzystej brodzie, a rwąc ją w żałobie,