Strona:PL Maria Konopnicka-Poezye seria pierwsza 042.jpg

Ta strona została uwierzytelniona.

Medymny zboża i szat drogich mnóstwo
Niech odda w zamian za ochronne bóstwo.
Nigdy godniejsze nie tknęły ramiona
Żadnej bogini... Wyszlijcie Scypiona!”
Nie wiem, czy zacni brodacze w senacie
Wyborem takim byli ucieszeni...
Senon, Papinian, lekko się rumieni...
Lecz nie z zazdrości, — mylisz się mój bracie —
Tak niskich uczuć nie pokrywa toga;
Zresztą — głos ludu był już głosem Boga.




IV.


Krysztalnym szlakiem od Ostii przez morze
Lekka flotylla srebrną brózdę porze;
Białe jej żagle, brzeżone purpurą,
Jak skrzydła mewy trzepocą się górą,
Tchnieniem swem nagląc statek w chyżym biegu...
Z wioseł pryskają piany nakształt śniegu.
Wpół obnażeni atleci wioślarze,
Ruchem kolejnym chyląc się po parze,
Wznoszą ramiona żylaste, drgające,
Które w bronz żywy przepaliło słońce;
A fala gniewna, jak rumak stepowy,
Co poczuł nagle uzdę i podkowy,