Strona:PL Maria Konopnicka-Poezye seria pierwsza 051.jpg

Ta strona została uwierzytelniona.

I drgającemi czarnemi ramiony
Wyrwał maszt z łodzi, okręcił nad głową
I z świstem rzucił przez spienioną wodę
W sam środek tłumu.
                     Ruchem monarchini
Wstrzymała Klaudia dzikiego wioślarza.
— „Stój!” — rzecze — „Jowisz sąd nad ziemią czyni!...
Niechaj się słaby nigdy nie znieważa
Walką z silniejszym... chcę cierpieć dostojnie”.
A potem, wzniosłszy piękną głowę hardo,
I wodząc okiem po tłumie z pogardą,
Wsparła na sterze rękę swą spokojnie
I rzekła: „Wielki ojców moich Boże!
Sądź mnie tu, teraz, wobec tego ludu.
Jeślim się żadną nie zmazała winą,
Ty spotwarzonej daj świadectwo cudu;
Niech za mym pasem, rzuconym na morze,
Wstrzymane statki do brzegu dopłyną!” —
Rzecze — i z bieli szat swoich powiewnych,
Szarfę błękitną, tkaną w gwiazdy złote,
Niewolnic z Tyru przedziwną robotę,
Zwolna odwija.
                   Cisza, jak w świątyni,
Zalega brzegi... tylko gdzieś zdaleka
Konają resztki jakichś szmerów gniewnych,
Jak echa burzy. — Jowisz sądy czyni...
A niech śmiertelny pomsty nie docieka!...