Strona:PL Maria Konopnicka-Poezye seria pierwsza 082.jpg

Ta strona została uwierzytelniona.

Lecz tu, pod okiem ciekawych tysiąca,
Co się cudowi przypatrzeć zlecieli,
Leży bez głosu, sztywna i milcząca
W swojej dziewiczej hardości i bieli...
I tajemnicą od siebie odtrąca
Brzmiących zagadek ciekawych czcicieli.
Tylko, gdy rybak powrócił do chaty
I srebrną tarczę postawił przy progu,
I senny upadł na twardym barłogu,
Wtedy, jak gdyby chór duchów skrzydlaty
Wzleciał, wśród ciszy tej nędznej ustroni...
Jakieś się szepty i szmery rozwiały,
Dalekie głosy, bojowe okrzyki,
Wojenne hasła, strzał błyski, szczęk broni,
I w jeden akord stopiwszy się dziki,
Wśród szumu orłów lecących muzyki,
Pieśń grzmiącą starej, zapomnianej chwały
W srebrzystych blaskach tarczy tej śpiewały.




IV.


Noc. Kartagina jako stos się pali,
Ciskając w niebo iskry, gwiazdy, słońca
I rozwichrzone komety z korali,
Które, jak ptastwa ciżba latająca,