Strona:PL Maria Konopnicka-Poezye seria pierwsza 100.jpg

Ta strona została uwierzytelniona.

Lecz nędzną gospodą tułaczą.
Na twarzach znękanie i niechęć, i troski,
Na ustach piosenka niedoli,
A dzieci wzrastają, jak płonne te kłoski,
Na dzikim ugorze zbujałe, wśród wioski,
Bez myśli, bez czynu, bez woli.
Stęskniona leciałam przez morza, z nadzieją
Wiosennych błękitów i słońca;
Lecz tutaj błękity nad wioską ciemnieją
I wichry lodowe czatują z zawieją,
Tu zima i zima bez końca!
Och! gdybym ja mogła rozegrzać was pieśnią,
Jak słonko tę rzeczkę pod lodem,
Myśl strząsłaby z siebie, co rdzą jest i pleśnią,
Duch zrzuciłby więzy, co lot jego cieśnią,
I ludby się zbudził narodem”.



∗             ∗


— „O, spojrzyj! o, spojrzyj! to pierwsza jaskółka
Pod gzymsem w skrzydełka trzepoce...
I w okna zagląda, i zwija się w kółka,
I o coś się pyta, szczebioce...
Toż wiosna już! wiosna!... za tydzień, za drugi
Mieć będę z fijołków bukiety...
Czy w polu już sieją?... czy orzą już pługi?”
— „Najdroższa, czytajmy gazety”.



∗             ∗