Strona:PL Maria Konopnicka-Poezye seria pierwsza 123.jpg

Ta strona została uwierzytelniona.
XII.


Przyszły dni ciężkie, byliśmy zdradzeni!
Skośne spojrzenia, nakształt długich cieni,
Padały na nas, zimne i kolące...
Jam koił, tulił ptaszę moje drżące,
Ale sam w duszy pokoju nie miałem.
Pełno się wokół ocknęło zawiści:
Żółty tulipan uniósł się z łodygi
I całem z gniewu zadygotał ciałem...
Brzydka makówka, co nie miała liści,
Sąsiadce plotkę prawiła na migi...
A cały ogród tak pełen był szumu,
Żem już odchodził prawie od rozumu,
Jak to uciszyć, jak to uspokoić?



∗             ∗


Sny gorączkowe zaczęły mi roić
Dziwne fantazye... to niby na łące
Widziałem czarne węże pełzające,
A ona była jaszczureczką małą...
To znowu we śnie mi się wydawało,
Że gdzieś, za światem, była chatka niska;
Obok cichego, jasnego ogniska,
Dwoje chleb czarny jedliśmy z uśmiechem,
A szczęście nasze przestało być grzechem...
Aż wtem ją duchy złośliwe porwały