Strona:PL Maria Konopnicka-Poezye seria pierwsza 245.jpg

Ta strona została uwierzytelniona.

Czy nieskończoność, zaślubiając ducha,
Liczy kto patrzy na nią, kto jej słucha?
Zamknięty w ścianach swej cichej komnaty.
Samnasam z myślą, co światy obiega,
Uniesień swoich nie nosisz, jak szaty
Jaskrawej, co tłum podżega;
Ale dumania twe i łzy zachwytu
Noc tylko widzi oczyma z błękitu...
Lecz kiedy duch twój samotny, daleki
Od czczego tłumu, iskrę skrzesze z siebie,
Jaśniej, słoneczniej robi się na niebie,
I cichsze przychodzą wieki...
I ludzkość czuje, że jej coś przybyło,
I naprzód idzie z podwojoną siłą.
Królestwo twoje nie jest z tego świata;
Do twego szczęścia nie trzeba ci zgoła
Oklasków tłumu; a twoja zapłata,
To wieczna pogoda czoła.
Krwi, co ci z serca wytryska goręcej
Ty nie sprzedajesz, krzycząc: „kto da więcej?”



∗             ∗


Ktokolwiek wstąpił bez łez i bez drżenia
Na beznamiętne, błękitne wyżyny,
Kędy się waży wieczny punkt ciążenia,
A nieodzowne i płodne przyczyny
W nieskończoności tkwią, jako kotwice,
Rzucone w przepaść, w zmrok i tajemnice;