Strona:PL Maria Konopnicka-Poezye serya druga 026.jpg

Ta strona została uwierzytelniona.

Jakkolwiek przyjść ma, daj nam go już, Panie!
Zaklinam Ciebie
Przez tęskność, która przyszłości świtanie
Nieci na niebie...
I choćby tylko mógł jedną przyjść drogą —
Przez serce drżące,
Niech śpieszy! niechaj zdepce je swą nogą
Wschodzące słońce!


XIV.


Na dwóch skrzydłach zawieszony,
Jako złoty ptak się waży...
Lewe — gore w tęcz miljony
I w miljony skier się żarzy...
Szlakiem ognia, przez niebiosy,
Do przyszłego rwie się słońca...
Brylantami sypie rosy,
Mgły przejrzyste na dół strąca,
I w purpurze jasnej miga,
Jako sztandar, na gór wierzchu...
Prawe — niknie i zastyga
W płowych cieniach, w silnym zmierzchu...
Konające gwiazdy blade
Na zachodnie strząsa stoki,