Strona:PL Maria Konopnicka-Poezye serya druga 070.jpg

Ta strona została uwierzytelniona.

Ja idę prosto do biednej tej chaty,
Co nędzą swoją odbija jaskrawo
Od głośnych haseł, rozdwojeń i kłótni.
Idę, gdzie ziemia pustą jest i łzawą;
Gdzie jęczą ludzie skrzywdzeni i smutni,
I od nich-to się uczą być smutnemi
Westchnienia, pieśnią płynące z mej lutni!
Gdzie więcej potu, niż chleba na ziemi,
Gdzie opuszczeni są, gdzie są tułacze,
Tam, jak ptak, lecę skrzydłami drżącemi.
Gdzie duch omdlewa — i tęskni — i płacze,
Kędy niedola zasiada u proga,
Idę — i ślad za sobą pieśnią znaczę...
I we łzach wołam do Boga!
I do was wołam, wy, sercem rozdarci,
Między którymi wypadła mi droga!
Wy — nie anieli dla mnie ani czarci,
Ale ach! duchy słabe i omylne,
I ludzie — często też westchnienia warci!
Jakoż mi od was przyjść na to, co silne,
Co wskrzesić, podnieść i uskrzydlić może,
Jeśli wy sami, jak urny mogilne,
Stoicie, — albo bijecie, jak morze,
Unosząc wszystko w burz własnych odmęty!
Dla mnie, co jasne, słoneczne, to — boże
Lecz nienawiści duch u mnie przeklęty!
A ten, kto niesie krzyż razem z nędzarzem,