Strona:PL Maria Konopnicka-Poezye serya druga 110.jpg

Ta strona została uwierzytelniona.

Córka mu dzisiaj skonała w szpitalu;
W oczach miał ogień i krew; nieszczęśliwy
Tak się w tej swojej pogrążył boleści,
Że gdy strun zeschła dotknęła się ręka,
Pełna łez, żalów i westchnień piosenka,
Jak ptak wzleciała w tem miejscu bezcześci,
I wielkim duszy rozległa się krzykiem,
Wstrząsając ściany te z ogromną siłą;
I przemówiła boleści językiem,
Jakoby skarga nad świeżą mogiłą;
I tak rozniosła się, jak wichrów szumy,
I jako grzmiące w świątyni organy;
I znowu cichła wśród smętnej zadumy,
Jako tęsknoty jęk powstrzymywany;
I rozsypała się srebrnemi tony,
Jak rosa, która polne róże poi;
I zaszumiała, jako las zielony,
Co we mgłach kędyś zadumany stoi;
I tak, jak strumień popłynęła cichy,
Co niesie łąkom łzy swoje perłowe;
I zadzwoniła, jak białe kielichy
Leśnej konwalji w poranki majowe...
Cisza... nikt nie śmie przerwać dziwnej pieśni...
Piersi westchnieniem podnoszą się głuchem;
Tak więzień wstrząsa przez sen swym łańcuchem,
Gdy śni swobodę wśród więziennej pieśni.
Jakieś wzruszenie, dawno niezaznane,